Mamy weekend, więc czemu by nie napisać czegoś bez twardych danych i tylko dla relaksu ;)
Oto mój ulubieniec - woda toaletowa Vetiver (L.T. Piver).
Vetiver zaczyna
się świdrującym w nosie pieprzem, świeżym estragonem i
cytrusami, duuużą ilością cytrusów. W moim odczuciu pomarańcze
i cytryny zostały dopiero co zerwane, dają wyłącznie przyjemny, aromatyczny powiew
kilogramów cytrusowych skórek bez grama kwasowości. Ale już po chwili ich woń miesza
się z zapachem pól lawendy i szybko w nich tonie. Uwielbiam ten
moment!
A jeszcze bardziej
ten, kiedy okazuje się, że ślad po cytrynach zaginął, a lawenda
nie rośnie na polu, tylko na łące. I do tego jej głównym
towarzyszem jest na tej łące trawa nie byle jaka – wetyweria.
Najprościej będzie mi porównać wetiwer w tym zapachu do klasyka
Guerlaina – mimo otoczenia innych nut, ta najważniejsza gra
podobnie - pokazuje i siłę i spokój. Niestety, etap ten
nie trwa tak długo jak bym sobie tego najchętniej życzyła. Bo
chociaż finisz jest przyjemny, a wetyweria w towarzystwie wibrującego
cedru zanika harmonijnie i nie przenosi się z łąki do fabryki
mydła, to jednak pozostaje pewien niedosyt. Szczególnie bolesny
dlatego, że na mojej skórze ma to miejsce po 4-5 godzinach. To chyba jedyny mankament tego zapachu.
Są ludzie, którzy
słysząc cytrusy-lawenda-wetiwer-cedr myślą ,,śmiertelne nudy”
lub „dziadkowa woda kolońska” (gust rzecz może nie święta, ale z pewnością osobista i dopóki nikt nie próbuje psikać mnie Alienem, jest ok). Wrażenie jest tym silniejsze, że ujęcie nut w tej wodzie jest bardzo, bardzo klasyczne. Przewidywalne. Dla mnie ten zestaw to cichy, spokojny
wieczór z daleka od ludzi, kiedy kładę się na łące, po to, żeby
porządnie odpocząć. Serce tego zapachu jest tak relaksujące, że
czasem łapię się na tym, że przymykam oczy i odpływam. Po
ciężkim dniu to mój balsam na nos, nastrój i sen.
W realnym świecie raczej nieczęsto sypiam na łące, no chyba, że z arsenałem
inhalatorów i kropli do nosa, oczu i czego tam jeszcze (czyli nie tak
do końca beztrosko). Można więc powiedzieć, że Piver spełnia
moje marzenie. Kwestia czy jestem kobietą czy mężczyzną ma tu
znaczenie drugorzędne ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz