Powinnam dać temu bardzo krótkiemu wpisowi etykietę ,,dla desperaty", bo w istocie jest to porada jedynie dla mega zdesperowanych posiadaczek wysokoporowatych lub zniszczonych włosów. Kiedy okazało się, że fryzura z lakierem po imprezie nie chce ruszyć się z miejsca, czupryna na wietrze zamieniła się w filc albo po farbowaniu w domu grzebień/szczotka utknęły we włosach i po wysuszeniu nie jest lepiej - ten sposób da radę.
Wiecie, co jest substancją, która powoduje, że odżywki ułatwiają rozczesywanie? To kationowe środki powierzchniowo czynne, pośród których najpopularniejsze są chlorki (albo siarczany) cetrymoniowy i dokozylotrójmetyloamoniowy (cetrimonium chloride/methosulfate i (behentrimmonium chloride/methosulfate). Przeciętna odżywka do spłukiwania może zawierać do 5% tych związków (więcej nie dopuszcza kultowe rozporządzenie UE). Tak się ciekawie składa, że używa się ich nie tylko po to, żeby kondycjonować nasze włosy. Znacznie więcej (5-15%) znajdziemy w... płynie do płukania tkanin (pod hasłem ,,kationowe środki powierzchniowo czynne").
Tajna metoda rozplątywania to po prostu zamoczenie włosów (NIE dotykajcie tym SKÓRY*) w płynie albo rozprowadzenie go dłonią, delikatne rozplątanie kołtunka palcami i dokładne spłukanie. Potem proponuję pójście do drogerii po dużą ilość kosmetyków z silikonami (szczególnie szamponu), które ułatwią czesanie i sprawią, że nigdy więcej (a przynajmniej w najbliższym czasie) nie będziecie potrzebować powyższego triku.
Aha - uwaga! - trik jest do głowy, więc trzeba go też z głową stosować - czyli zlewamy płynem sporadycznie, uważamy na skórę (to działanie drażniące powoduje, że nie mamy 15% kationowych środków w odżywkach) i nie traktujemy tego, że działa jako zachęty do częstszego niszczenia włosów.
*poza IV-rzędowymi solami amoniowymi, mają zestaw substancji konserwujących lub ich zawartość nieadekwatną dla skóry
Przyznam szczerze, że przypomniałam sobie o tym tricku ostatnio, po rozjaśnianiu sprayem, którego gorąco nie polecam. Całe szczęście końcówki podcięte, reszta włosów uratowana i jako tako żyje.
Zdjęcie włosowej kraksy: lewa - z lampą, prawa - bez. Po kilogramie siloksanów i oleju końcówki przeszły same siebie, jeśli chodzi o suchość, sztywność i puch.