środa, 23 września 2015

Mydło do twarzy z olejkami - przepis


Dlaczego właściwie robić mydło w domu?
Właściwie z tej samej przyczyny, dla której robi się w domu wszystkie inne rzeczy, od gotowania po majsterkowanie: żeby dopasować coś do swoich potrzeb, spróbować czegoś nowego albo dla zabawy bez wyraźnej przyczyny ;)
Ja robię je dlatego, żeby mieć awaryjny środek do umycia twarzy, kiedy absolutnie nie mam ochoty na żadne OCM. Cerę mam mieszaną i bardzo wymagającą- nie znam żadnego żelu do mycia twarzy, który na dłuższą metę nie powodowałby problemów ze strefą T lub suchymi policzkami. Co innego olejki. Dlatego mydło, na które podaję przepis, ma w składzie właśnie naulubieńsze oleje mojej cery.
Cel jest taki, żeby w mydle znalazło się:
-mydło (wiadomo ;)
-nawilżająca gliceryna
-niezmydlone oleje
Co jest potrzebne?
Sprzęt do produkcji mydła:
-szklane naczynia, najlepiej zwykła szklanka i słoik z szerszym wlotem, tak, żeby pomieścić głowicę blendera (plastik może nie być odporny na działanie stężonego NaOH)
-blender lub spieniacz do cappucino
-okulary (BARDZO WAŻNE, oczy mogą bardzo ucierpieć, jeśli roztwór NaOH lub ,,niedojrzała'' mieszanina mydlana w nie prysną)
-opcjonalnie rękawiczki (ale umówmy się, w razie rozpryśnięcia, porządne umycie wodą pozostawi skórę wysuszoną, lecz bez szwanku), fartuszek, ceratka do zabezpieczenia kuchennego blatu lub wrażliwej podłogi
Surowce (na porcję do gruntownego przetestowania przez kilkanaście dni):
-czubata łyżeczka NaOH (pod nazwą wodorotlenek sodu lub soda kaustyczna, do dostania w Selgrosie, sklepach z chemią domową i na allegro)
-pół standardowej szklanki olejów: u mnie z orzechów włoskich (40%), lniany (40%) i oliwa z oliwek (20%)
-odrobina zimnej wody (demineralizowana najlepsza, ale kranówa też da radę)
-opcjonalnie lubiany przez cerę dodatek (ja dodałam łyżeczkę karobu, ale proponuję i polecam najpierw spróbować sam wodorotlenek i oleje)
Jak to zrobić
Oleje wlewamy do słoika.
Potem czas na wodorotlenek, który ostrożnie wsypujemy do szklanki z wodą (spróbujmy wziąć ok. 3-4 stołowe łyżki, jeśli się nie rozpuści, można później dodać więcej). Kolejność: wodorotlenek do wody, nie odwrotnie. Reakcja jest egzotermiczna, więc tym razem rozpuszczanie będzie szybsze, jeśli zamiast ogrzać, roztwór NaOH schłodzimy.
Potem otrzymany roztwór wodorotlenku wlewamy do do słoika z olejami. Możemy przez moment popatrzyć, jak mieszanina robi się mętna – to już pierwsze mydło :) Sięgamy po mieszadełko lub blender i mieszamy. Robimy to do momentu aż mieszanina zmieni konsystencję na podobną do śmietany (kolor będzie jednak nieco inny, znacznie bardziej żółtawy). Przeważnie 5-15minut to wystarczający czas. Temperatura całości procesu i składników, nie ma, moim zdaniem, wielkiego znaczenia, jeśli jest w przybliżeniu pokojowa.
Następnie... myjemy wszystko, a słoik z pramydłem odkładamy w bezpieczne miejsce na dwa tygodnie. Po tym czasie reakcja zajdzie do końca, w mieszaninie nie będzie już wolnego wodorotlenku, odparuje też część wody.
Mydło jest, jak na zdjęciu, lepką mazią (to zasługa olejów i gliceryny), dlatego polecam przechowywanie w słoiczku po kremie. Przed przełożeniem do słoików mieszam je też z karobem.
Co się ,,tam” dzieje?
Kiedy mieszamy wodorotlenek sodu z tłuszczem, zachodzi reakcja:


Ponieważ wszystko, co wzięliśmy do reakcji, leżakuje w słoiku, cała gliceryna w nim zostaje. To dobrze, bo ma działanie nawilżające. I jeszcze sprawa oleju. W tym przepisie ilość olejów jest znacznie większa niż potrzebna do reakcji z wodorotlenkiem, faktycznie mamy więc nie tylko mydło z olejków ale i mydło z olejkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz