Dlaczego właściwie robić mydło w
domu?
Właściwie z tej samej przyczyny, dla
której robi się w domu wszystkie inne rzeczy, od gotowania po
majsterkowanie: żeby dopasować coś do swoich potrzeb, spróbować
czegoś nowego albo dla zabawy bez wyraźnej przyczyny ;)
Ja robię je dlatego, żeby mieć
awaryjny środek do umycia twarzy, kiedy absolutnie nie mam ochoty na
żadne OCM. Cerę mam mieszaną i bardzo wymagającą- nie znam
żadnego żelu do mycia twarzy, który na dłuższą metę nie
powodowałby problemów ze strefą T lub suchymi policzkami. Co
innego olejki. Dlatego mydło, na które podaję przepis, ma w
składzie właśnie naulubieńsze oleje mojej cery.
Cel jest taki, żeby w mydle znalazło
się:
-mydło (wiadomo ;)
-nawilżająca gliceryna
-niezmydlone oleje
Co jest potrzebne?
Sprzęt do produkcji mydła:
-szklane naczynia, najlepiej zwykła szklanka i słoik z szerszym wlotem, tak, żeby pomieścić głowicę
blendera (plastik może nie być odporny na działanie stężonego
NaOH)
-blender lub spieniacz do cappucino
-okulary (BARDZO WAŻNE, oczy mogą
bardzo ucierpieć, jeśli roztwór NaOH lub ,,niedojrzała''
mieszanina mydlana w nie prysną)
-opcjonalnie rękawiczki (ale umówmy
się, w razie rozpryśnięcia, porządne umycie wodą pozostawi skórę
wysuszoną, lecz bez szwanku), fartuszek, ceratka do zabezpieczenia
kuchennego blatu lub wrażliwej podłogi
Surowce (na porcję do gruntownego
przetestowania przez kilkanaście dni):
-czubata łyżeczka NaOH (pod nazwą
wodorotlenek sodu lub soda kaustyczna, do dostania w Selgrosie,
sklepach z chemią domową i na allegro)
-pół standardowej szklanki olejów: u
mnie z orzechów włoskich (40%), lniany (40%) i oliwa z oliwek (20%)
-odrobina zimnej wody (demineralizowana
najlepsza, ale kranówa też da radę)
-opcjonalnie lubiany przez cerę
dodatek (ja dodałam łyżeczkę karobu, ale proponuję i polecam
najpierw spróbować sam wodorotlenek i oleje)
Jak to zrobić
Oleje wlewamy do słoika.
Potem czas na wodorotlenek, który
ostrożnie wsypujemy do szklanki z wodą (spróbujmy wziąć ok. 3-4
stołowe łyżki, jeśli się nie rozpuści, można później dodać
więcej). Kolejność: wodorotlenek do wody, nie odwrotnie. Reakcja
jest egzotermiczna, więc tym razem rozpuszczanie będzie szybsze,
jeśli zamiast ogrzać, roztwór NaOH schłodzimy.
Potem otrzymany roztwór wodorotlenku
wlewamy do do słoika z olejami. Możemy przez moment popatrzyć, jak
mieszanina robi się mętna – to już pierwsze mydło :) Sięgamy
po mieszadełko lub blender i mieszamy. Robimy to do momentu aż
mieszanina zmieni konsystencję na podobną do śmietany (kolor
będzie jednak nieco inny, znacznie bardziej żółtawy). Przeważnie
5-15minut to wystarczający czas. Temperatura całości procesu i
składników, nie ma, moim zdaniem, wielkiego znaczenia, jeśli jest
w przybliżeniu pokojowa.
Następnie... myjemy wszystko, a słoik
z pramydłem odkładamy w bezpieczne miejsce na dwa tygodnie. Po tym
czasie reakcja zajdzie do końca, w mieszaninie nie będzie już
wolnego wodorotlenku, odparuje też część wody.
Mydło jest, jak na zdjęciu, lepką
mazią (to zasługa olejów i gliceryny), dlatego polecam
przechowywanie w słoiczku po kremie. Przed przełożeniem do słoików
mieszam je też z karobem.
Co się ,,tam” dzieje?
Kiedy mieszamy wodorotlenek sodu z
tłuszczem, zachodzi reakcja:
Ponieważ wszystko, co wzięliśmy do
reakcji, leżakuje w słoiku, cała gliceryna w nim zostaje. To
dobrze, bo ma działanie nawilżające. I jeszcze sprawa oleju. W tym
przepisie ilość olejów jest znacznie większa niż potrzebna do
reakcji z wodorotlenkiem, faktycznie mamy więc nie tylko mydło z
olejków ale i mydło z olejkami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz