środa, 5 lipca 2017

Na czym polega tytanowy manicure?

Jak pisałam już kilkukrotnie, mam słabiutkie paznokcie i długie kolorowe pazurki oglądam z przyjemnością tylko u innych kobiet. Czasem wywiązuje się z tego jakaś rozmowa i tak ostatno usłyszałam o tytanowym manicure i obiecałam mały wpis o tym, czy faktycznie jest taki, jak o nim piszą. A piszą bardzo chwytliwymi hasłami! O tytanowym manicure można poczytać, jako o metodzie naturalnej, bezpiecznej i nad wyraz trwałej. Rozgryziemy więc dziś, czy ów tytan ma cokolwiek wspólnego z niebywałą wytrzymałością i czy jest to naturalny manicure ,,bez chemii". Zapraszam.



Tytanowy czyli...

wytrzymały? Zawierający tytan? Inspirowany Tytanem z mitologii? ;)
Typuję, że pierwsze skojarzenie, to trwardość i odporność na pękanie i odpryskiwanie. Bardzo słuszny krok marketingowy, bo dodatek tytanu sprawia, że stal jest jeszcze mocniejsza, do tego sam metaliczny tytan waży niewiele, a sprawuje się pod tym względem godnie. W manicure tytanowym próżno jednak szukać metalicznego tytanu, mamy za to jego związek: Tlenek tytanu TiO2. Z właściwościami metalicznego tytanu nie ma wspólnego nic poza faktem, że jest w nim... pierwiastek tytan. Zerknijmy na jegomościa:



Mhm, to taki niepozorny biały proszek, przypominający nieco transparentny puder albo zasypkę do pupy niemowlaka. Bardzo miękki nie jest (ma twardość szkła), ale za żadne skarby nie utworzy sam z siebie na paznokciach jednolitej, gładkiej, twardej powłoczki. Dzieje się tak właśnie dlatego, że jest bardzo trwały i odporny - mam jednak na myśli trwałość chemiczną i odporność na działanie innych związków: nie rozpuszcza się ani w wodzie ani etanolu ani acetonie. Do tego topnieje w ponad 1800oC, a i same jego reakcje z innymi związkami trochę temperatury potrzebują, co delikatnie mówiąc, przy manicure odpada ;)
A jakieś plusy?
Bieli jak szalony, dlatego chętnie używa się go w kosmetykach kolorowych (i farbach) - świetnie wydobywa jaskrawość koloru, wszystkie barwy wyglądają w jego towarzystwie żywo i o wiele lepiej kryją. To spory atut, bo można używać cieńszej warstwy.
A skoro już jesteśmy przy warstwie, to pora przedstawić głównego kompana tlenku tytanu. Jest to substancja powszechnie znana i lubiana nie od dziś, mianowicie proszek akrylowy. Polimer akrylu to główny składnik proszku, w którym zanurzamy posmarowany bazą paznokieć. Manicure tytanowy jest więc tak naprawdę jedną z akrylowych metod proszkowych.

A jednak nic nowego

Zasadniczo sporo jest w przyrodzie sposobów, w jaki używa się akrylu. Metody proszkowe nie są szczególnie popularne w Polsce, ale nie znaczy to, że nieznane. Panokieć pokrywa się specjalną bazą (monomer z dodatkami), pudruje proszkiem polimeru i dodatków, znowu pokrywa wartwą monomeru z dodatkami do polimeryzacji i voila! Mamy paznokieć twardy jak... pleksi ;)
Akryl oczywiście ma swoje plusy: jest twardy i niezawodny. Sam mani tytanowy także być może prezencję ma dobrą i długo się trzyma, ale podkreślmy: jest to nadal akryl, tylko wykonany inną techniką. Co to ma do ochrony przyrody i wyjątkowej delikatności dla paznokcia? To już chyba wiedzą tylko osoby od reklamy ;)
 
Faktem jest, że zbiór chemii, jaką mamy w lakierach, akrylach i żelach, uczulić może każdego i o każdej porze dnia i nocy - są wszak polimery, monomery, barwniki, stabilizatory UV, aktywatory, inicjatory polimeryzacji i całe masy wszelkich dodatków. Są osoby, które źle tolerują zwykłe lakiery, takie z uczuleniem na hybrydę i takie, którym nie służy jeszcze co innego - nie da się obiecać z góry, że produkt tego typu będzie bezpieczny (spotyka się przecież nawet uczulenia na plomby, protezy i soczewki kontaktowe, które wykonywane są z tej ,,rodzinki"polimerów)

,,Naturalność" manicure tytanowego pozostawię bez komentarza. Nasuwa mi się za to jedynie jedno porównanie: do stwierdzenia, że silikony to czysta natura uzyskiwana z wody i piasku ;) Owszem, całkiem nieprawdziwe to stwierdzenie nie jest, ale z rzeczywistością wspólnego ma raczej niewiele.

2 komentarze:

  1. Nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego jak "tytanowy manicure". Trzeba przyznać, nazwa udana, świetny chwyt marketingowy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie, ale trzeba przyznać, że koncepcja marketingowa jak ta lala ;)

      Usuń