poniedziałek, 10 lipca 2017

Kosmetyki z Portugalii (do włosów :)

Wycieczki są fajne same w sobie, ale zawsze doceniam dwa bonusy: jedzenie i kosmetyki. O ile z jedzeniem bywa tak, że stołuje nas ktoś, kogo nastawienie na turystę pozostawia trochę do życzenia, o tyle w drogerii zawsze jestem dobrze obsłużona i jest mnóstwo uśmiechu i śmiechów, nawet (albo i szczególnie) jeśli nie znam języka ;)

W Lizbonie, w której byliśmy na początku czerwca, też postanowiłam sprawić sobie mały zestaw. Kusiły mnie wprawdzie niedostępne w Polsce serie kosmetyków NaturVital (słonecznikowa oraz dla brunetek) , Tressemme i Ultra Doux, ale zwyciężyła ciekawość tego, co lokalne. Kosmetyki, które wybrałam to niskobudżetowe, nie udające koncernówek i profesjonalnych serii produkty wytworzone w Portugalii. I ciekawe są faktycznie, chociaż może nie do końca dopasowane do moich włosów ;)



Oleju ze słodkich migdałów obszernie przedstawiać nie będę, napomknę za to, że on akurat nie pochodzi z drogerii, a z marketu (Pingo Doce, 1 euro ;).
Szampon to łagodne myjadło z glikozydem laurylowym (tj. kokosowym) w roli głównej. Są jeszcze dwa detergenty (ale bez Cocamidopropyl betaine, co jest małym fenomenem), a tuż po nich wyciąg z alg. Pieni się słabo, ale myje nieźle. Olej mu niestraszny, podobnie, jak sebum, co najwyżej nie ruszyłby stylizatorów. Do tego producent postarał się, żeby zapach był naturalny, ale nie naturalistyczny. Jest dobrze, następnym razem nastawiam się na kilka portugalskich szamponów ;) Poniżej dorzucam zdjęcie składu:




Odżywka natomiast trochę mi podpadła i nie chodzi o silikony, których nie unikam, tylko o znienawidzony alcohol denat. Wiem, że sporo osób nie zauważa różnicy, ale sama mam od urodzenia włosy specjalnej troski, więc nałożyłam ją dosłownie na pięć minut. Na tyle, by ułatwić roczesywanie i trochę dociążyć wystarczyło. Poniżej skład:



Ale to nie koniec ;) Bo wzięłam jeszcze magiczną ampułkę z ,,totalnie nawilżającym" serum.



Serum skład ma może nie porywający, ale wygładza i zmiękcza przecudnie. Jak się po tym zestawie mają włosy?

po lewej - z lampą, po prawej - bez lampy

Odczuwalnie nie jest źle, ale izopropanol i tak daje w kość, więc trochę brakuje nawilżenia, szczególnie ,,puchatym" końcom. Rozczesać się dają (co przy wysokiej porowatości w parze z łagodnym detergentem nie jest aż tak oczywiste), są gładkie i miękkie. Nie widzę przy tym śladu obciążenia, wręcz zyskały na objętości. Najbardziej przeszkadza mi w sumie brak połysku i trochę zbuntowane końcówki.

A czy Wy lubicie ,,kosmetyczną" turystykę?

6 komentarzy:

  1. fajnie mieć możliwość przetestowania produktów z innych krajów.
    Obserwuję i zapraszam do mnie: http://thewomenlife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubie regionalne, niepopularne kosmetyki, a w połączeniu z moją słabością do nieplanowanych zakupów pewnie drogo by się to skończyło ;x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie też się muszę ostro z tym pilnować... W moim przypadku zdecydowanie lepiej wypłacić forsę z bankomatu niż wyruszyć w miasto z kartą ;)

      Usuń
  3. Marzy mi sie wyciecka zagraniczna właśnie z tych dwóch powodów, żeby zjeść cos ciekawego i pobuszowac po sklepach kosmetycznych i nie tylko;) Oczywiście zwiedzaniem tez nie pogardze, tylko niestety w tym roku nigdzie nie jedziemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę, żeby w przyszłym roku udało się to zrekompensować! To niewiarygodne, jak zmiana miejsca i odrobina nowości odkurza z rutyny prozę życia, jaką jest jedzenie i zakupy w drogerii :)

      Usuń