Poniedziałek raczej nie sprzyja długim
i poprawnym merytorycznie wpisom, toteż dziś coś lekkiego ;)
Lekkiego dosłownie, bo właśnie taki nienachalny zapach gości
ostatnio na moim ciele i ubraniach.
Lubicie zapachy kosmetyków Yves
Rocher? Ja nawet bardzo. Za niektórymi z wycofanych boleję do tej
pory, tak były genialne, ale i tym bardziej wtórnym, którym do
geniuszu sporo brak, nie mogę odmówić jednego – są
bezpretensjonalne i nie rażą sztucznością. W poszukiwaniu
relatywnie taniej wody toaletowej lub pachnącego żelu po prysznic,
przeważnie pierwsze kroki kieruję do sklepu YR. Tak też uczyniłam tym razem, testując jeszcze wersję Cyprys i Grejfrut oraz wodę Cuir Vetiver, na którą zdecydował się mój mąż (nad czym boleję ;)
Bois de Cedre et Citron Vert to zapach
dedykowany mężczyznom. Daleko mi jednak do stwierdzenia, że to woń
szczególnie ,,męska”, szczególnie za sprawą cedru. Nuty drzewne
to zdecydowanie pobocze, ani to deska ani wióry ani tym bardziej
las. Cała akcja rozgrywa się między cytryną a miętą. I wbrew
pozorom wcale nie pachnie to jak olejek na komary! Przeciwnie, woń
lekko wpada w nos i może się podobać. Poprawia nastrój i nie
drażni otoczenia, bo i w jaki sposób mogłaby tak działać
lemoniada przyprawiona ziołami i ładnie ozdobiona cedrem?
Na koniec minusy. Jak w
przypadku większości tego typu kompozycji, piętą achillesową
jest trwałość. Zapach wygasa bardzo ładnie, trzymając lekkość
i poziom do końca, ale koniec następuje zdecydowanie za szybko.
Trwałość jest więc ... może nie żenująca, za to bardzo słaba,
jak w przypadku mgiełki. Na mojej skórze zapach jest niemal
niewyczuwalny po trzech godzinach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz