Wybielanie zębów przedstawiane jest
najczęściej jako zupełnie bezpieczne, ewentualnie różnicowane na
bezpieczne salonowe i niebezpieczne w domu. Wiele, wieeeeele razy
czytałamm o metodzie x, która nie powoduje żadnych skutków
ubocznych. Niestety, strony na których można poczytać o wszystkim,
jak i te prowadzone przez przybytki zarabiające na wybielaniu
cudzych zębów nie są aż tak rzeczowe, jak same twierdzą. Efekty
uboczne nie są najczęściej duże, ale niewątpliwie występują.
Nie zależy mi na tym, żeby
kogokolwiek odwieść od wybielania zębów, o nie. Jasne, że każdy
ma prawo do tego, żeby ustalać swoje granice tolerancji, priorytety
i zrobić, co uzna za słuszne. Uważam jednak, że
dobrze jest mieć dostęp do informacji i wiedzieć, o co pytać
wcześniej, z czym (niekoniecznie chcianym) można się spotkać w
efekcie, i jak sobie poradzić, ot po prostu.
Nie da się wbić kolczyka ani
rozjaśnić włosów bez żadnych zmian i pewnego ryzyka. Czasem to
ryzyko jest mniejsze, czasem większe. W każdym razie coś w ciele
się dzieje i dotyczy to również zębów.
Alergia
Szczęśliwie, skład produktów
wybielających (tych używanych u dentysty i tych do stosowania w
domu) jest zwykle dość prosty:
-utleniacze (nadtlenek wodoru lub
nadtlenek karbamidu)
-substancje zagęszczające
(najczęściej karbopol, najprościej mówiąc kwas poliakrylowy w
wodzie – jest szeroko używany w medycynie)
-rozcieńczalniki i nawilżacze –
zwykle gliceryna lub glikol propylenowy, znane z wielu kosmetyków –
tu pomagają w rozpuszczaniu składników i ponownym nawilżeniu
tkanek
-surfaktanty – rozpraszają środek
wybielający, pomagając w równomiernym działaniu
-konserwanty – najczęściej parabeny
albo benzoesan sodu
-dodatki smakowo-zapachowe
Osoby uczulone powinny zwrócić
szczególną uwagę na konserwant i dodatki, ponieważ pozostałe
składniki raczej nie będą niebezpieczne. Skład warto poznać w
każdym przypadku, bo nie istnieją stuprocentowo bezpieczne formuły
(także przy salonowym wybielaniu) i jeśli coś budzi niepokój,
warto pytać.
Inne objawy ze strony narządów i
tkanek
Zdarzają się na tyle sporadycznie, że
prasa fachowa wspomina o nich rzadko i zdawkowo. Niemniej, może
przydarzyć się rozstrój żołądka, ból gardła i podrażnienie
dziąseł. Kiedy dziąsła lubią sprawiać problem, warto odżałować
i wydać nieco więcej na przygotowanie spersonalizowanych gumowych
nakładek ochronnych. Warto także przemyśleć, czy decydować się
na najsilniejszy preparat – dziąsła podrażnia z pewnością sam
utleniacz.
Ból i nadwrażliwość
Pojawiające się masowo, a także
skrupulatnie pomijane. Wprawdzie preparat wybielający kojarzy się z
działaniem na powierzchni zęba, w praktyce penetruje jednak
substancję organiczną, spokojnie docierając do zębiny. Pod
wpływem utleniacza składniki organiczne, znacznie bardziej podatne
na utlenianie niż mineralna część zębów, zmieniają nieco
właściwości. Bodziec może więc docierać do zakończeń
nerwowych łatwiej i być odbierany jako bardziej intensywny. Tkanki
zęba, poza szkliwem, odnawiają się. To dobra wiadomość, oznacza
bowiem, że po krótszym lub dłuższym czasie, nadwrażliwość
straci na sile. Ból będzie raczej nieodłączną częścią
wybielania preparatami zawierającymi np. 35% nadtlenku wodoru. Chcąc
zmniejszyć ból, warto popytać stomatologa o preparaty o niższym
stężeniu.
Drobne ,,ale"
Niestety, produkty wybielające osłabiają przyczepność substancji polimerowych do zębów. Oznacza to, że jeśli mamy zęby plombowane lub klejone, to musimy porozmawiać o problemie z lekarzem. Co więcej, trzeba mieć świadomość, że kolor wypełnienia czy spoiny nie dostosuje się do barwy wybielonego zęba.
Czy to niszczy szkliwo?
Mimo licznych zaprzeczań, zdania są
podzielone. Nie mam na myśli opinii skrajnych entuzjastów i
skrajnych przeciwników, tylko badania naukowe, których
przeprowadzono całe mnóstwo. Dobra (albo i zła, zależnie od
interpretacji) wiadomość jest taka, że szkliwo znacznie bardziej
ucierpi na częstym regularnym kontakcie z napojami typu cola,
kwaśnymi sokami i owocami niż na wybielaniu dostępnymi
preparatami.
Wyniki w dużej mierze zalezą od tego
w jaki sposób przygotowano i przeprowadzono testy. Rzeczywiście,
sporo wyników uzyskanych z użyciem procedury wybielającej na
martwych, usuniętych zębach wskazuje na większe zniszczenia niż
badania in vivo. Przypisuję się to ochronnemu i zmniejszającemu
szkodliwy wpływ ,,wybielacza” działaniu śliny.
Jednak rzeczywistość nie jest aż tak
różowa. Szkliwo ulega bowiem zmianom i ciężko uznać je za
korzystne – zwiększa się porowatość, pojawiają drobne wżery
na powierzchni zębów (oczywiście niewidoczne dla naszego
nieuzbrojonego oka), zmiana składu chemicznego i zmiana właściwości
mechanicznych. Takie ,,podniszczone” szkliwo można sobie pooglądać
np. w TEJ publikacji.
Co ciekawe, podobne zmiany obserwowano również w testach
przeprowadzonych z użyciem preparatów z 10% nadtlenku karbamidu in
vivo (czyli mimo obecności ,,ochronnej” śliny. Nieco mniej jest
doniesień o wżerach i zwiększeniu porowatości szkliwa w
odniesieniu do nadtlenku wodoru. Obawy o preparaty stosowane w domu
są więc pod tym względem nieco uzasadnione, ich składnikiem
aktywnym jest bowiem właśnie nadtlenek karbamidu.
Wobec roztworów nadtlenku wodoru
kwestia bywa też zrzucana na życiowego pecha, ale większe
znaczenie ma z pewnością pH preparatu. Obserwowano pod tym względem
dość duże różnice w powodowaniu erozji szkliwa – od mało znaczącego dla preparatów obojętnych i zasadowych do widocznego wprzypadku roztworu wybielającego z pH wynoszącym 3.
Niezależnie od tego wszystkiego...
...zawsze przydadzą się miękka szczoteczka i pasta o jak najniższej
ścieralności wyrażonej wskaźnikiem RDA. Zewnętrzna warstwa naszych zębów, wybielona czy nie, jest nam dana raz na całe życie i już się nie zregeneruje.
Serdecznie polecam też TEN artykuł
przeglądowy, z którego pochodzą podane informacje.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń