środa, 4 listopada 2015

Białe szaleństwo vol. 3

Wybielanie zębów przedstawiane jest najczęściej jako zupełnie bezpieczne, ewentualnie różnicowane na bezpieczne salonowe i niebezpieczne w domu. Wiele, wieeeeele razy czytałamm o metodzie x, która nie powoduje żadnych skutków ubocznych. Niestety, strony na których można poczytać o wszystkim, jak i te prowadzone przez przybytki zarabiające na wybielaniu cudzych zębów nie są aż tak rzeczowe, jak same twierdzą. Efekty uboczne nie są najczęściej duże, ale niewątpliwie występują.

Nie zależy mi na tym, żeby kogokolwiek odwieść od wybielania zębów, o nie. Jasne, że każdy ma prawo do tego, żeby ustalać swoje granice tolerancji, priorytety i zrobić, co uzna za słuszne. Uważam jednak, że dobrze jest mieć dostęp do informacji i wiedzieć, o co pytać wcześniej, z czym (niekoniecznie chcianym) można się spotkać w efekcie, i jak sobie poradzić, ot po prostu.

Nie da się wbić kolczyka ani rozjaśnić włosów bez żadnych zmian i pewnego ryzyka. Czasem to ryzyko jest mniejsze, czasem większe. W każdym razie coś w ciele się dzieje i dotyczy to również zębów.

Alergia
Szczęśliwie, skład produktów wybielających (tych używanych u dentysty i tych do stosowania w domu) jest zwykle dość prosty:
-utleniacze (nadtlenek wodoru lub nadtlenek karbamidu)
-substancje zagęszczające (najczęściej karbopol, najprościej mówiąc kwas poliakrylowy w wodzie – jest szeroko używany w medycynie)
-rozcieńczalniki i nawilżacze – zwykle gliceryna lub glikol propylenowy, znane z wielu kosmetyków – tu pomagają w rozpuszczaniu składników i ponownym nawilżeniu tkanek
-surfaktanty – rozpraszają środek wybielający, pomagając w równomiernym działaniu
-konserwanty – najczęściej parabeny albo benzoesan sodu
-dodatki smakowo-zapachowe

Osoby uczulone powinny zwrócić szczególną uwagę na konserwant i dodatki, ponieważ pozostałe składniki raczej nie będą niebezpieczne. Skład warto poznać w każdym przypadku, bo nie istnieją stuprocentowo bezpieczne formuły (także przy salonowym wybielaniu) i jeśli coś budzi niepokój, warto pytać.

Inne objawy ze strony narządów i tkanek
Zdarzają się na tyle sporadycznie, że prasa fachowa wspomina o nich rzadko i zdawkowo. Niemniej, może przydarzyć się rozstrój żołądka, ból gardła i podrażnienie dziąseł. Kiedy dziąsła lubią sprawiać problem, warto odżałować i wydać nieco więcej na przygotowanie spersonalizowanych gumowych nakładek ochronnych. Warto także przemyśleć, czy decydować się na najsilniejszy preparat – dziąsła podrażnia z pewnością sam utleniacz.

Ból i nadwrażliwość
Pojawiające się masowo, a także skrupulatnie pomijane. Wprawdzie preparat wybielający kojarzy się z działaniem na powierzchni zęba, w praktyce penetruje jednak substancję organiczną, spokojnie docierając do zębiny. Pod wpływem utleniacza składniki organiczne, znacznie bardziej podatne na utlenianie niż mineralna część zębów, zmieniają nieco właściwości. Bodziec może więc docierać do zakończeń nerwowych łatwiej i być odbierany jako bardziej intensywny. Tkanki zęba, poza szkliwem, odnawiają się. To dobra wiadomość, oznacza bowiem, że po krótszym lub dłuższym czasie, nadwrażliwość straci na sile. Ból będzie raczej nieodłączną częścią wybielania preparatami zawierającymi np. 35% nadtlenku wodoru. Chcąc zmniejszyć ból, warto popytać stomatologa o preparaty o niższym stężeniu.

Drobne ,,ale"
Niestety, produkty wybielające osłabiają przyczepność substancji polimerowych do zębów. Oznacza to, że jeśli mamy zęby plombowane lub klejone, to musimy porozmawiać o problemie z lekarzem. Co więcej, trzeba mieć świadomość, że kolor wypełnienia czy spoiny nie dostosuje się do barwy wybielonego zęba.

Czy to niszczy szkliwo?
Mimo licznych zaprzeczań, zdania są podzielone. Nie mam na myśli opinii skrajnych entuzjastów i skrajnych przeciwników, tylko badania naukowe, których przeprowadzono całe mnóstwo. Dobra (albo i zła, zależnie od interpretacji) wiadomość jest taka, że szkliwo znacznie bardziej ucierpi na częstym regularnym kontakcie z napojami typu cola, kwaśnymi sokami i owocami niż na wybielaniu dostępnymi preparatami.
Wyniki w dużej mierze zalezą od tego w jaki sposób przygotowano i przeprowadzono testy. Rzeczywiście, sporo wyników uzyskanych z użyciem procedury wybielającej na martwych, usuniętych zębach wskazuje na większe zniszczenia niż badania in vivo. Przypisuję się to ochronnemu i zmniejszającemu szkodliwy wpływ ,,wybielacza” działaniu śliny.
Jednak rzeczywistość nie jest aż tak różowa. Szkliwo ulega bowiem zmianom i ciężko uznać je za korzystne – zwiększa się porowatość, pojawiają drobne wżery na powierzchni zębów (oczywiście niewidoczne dla naszego nieuzbrojonego oka), zmiana składu chemicznego i zmiana właściwości mechanicznych. Takie ,,podniszczone” szkliwo można sobie pooglądać np. w TEJ publikacji. Co ciekawe, podobne zmiany obserwowano również w testach przeprowadzonych z użyciem preparatów z 10% nadtlenku karbamidu in vivo (czyli mimo obecności ,,ochronnej” śliny. Nieco mniej jest doniesień o wżerach i zwiększeniu porowatości szkliwa w odniesieniu do nadtlenku wodoru. Obawy o preparaty stosowane w domu są więc pod tym względem nieco uzasadnione, ich składnikiem aktywnym jest bowiem właśnie nadtlenek karbamidu.
Wobec roztworów nadtlenku wodoru kwestia bywa też zrzucana na życiowego pecha, ale większe znaczenie ma z pewnością pH preparatu. Obserwowano pod tym względem dość duże różnice w powodowaniu erozji szkliwa – od mało znaczącego dla preparatów obojętnych i zasadowych do widocznego wprzypadku roztworu wybielającego z pH wynoszącym 3.

Niezależnie od tego wszystkiego...
...zawsze przydadzą się miękka szczoteczka i pasta o jak najniższej ścieralności wyrażonej wskaźnikiem RDA. Zewnętrzna warstwa naszych zębów, wybielona czy nie, jest nam dana raz na całe życie i już się nie zregeneruje.


Serdecznie polecam też TEN artykuł przeglądowy, z którego pochodzą podane informacje.

1 komentarz: