czwartek, 27 października 2016

Jak rozczesać włosy... kiedy wszystko zawiodło

lub jak rozczesać kołtun.
Powinnam dać temu bardzo krótkiemu wpisowi etykietę ,,dla desperaty", bo w istocie jest to porada jedynie dla mega zdesperowanych posiadaczek wysokoporowatych lub zniszczonych włosów. Kiedy okazało się, że fryzura z lakierem po imprezie nie chce ruszyć się z miejsca, czupryna na wietrze zamieniła się w filc albo po farbowaniu w domu grzebień/szczotka utknęły we włosach i po wysuszeniu nie jest lepiej - ten sposób da radę.

Wiecie, co jest substancją, która powoduje, że odżywki ułatwiają rozczesywanie? To kationowe środki powierzchniowo czynne, pośród których najpopularniejsze są chlorki (albo siarczany) cetrymoniowy i dokozylotrójmetyloamoniowy (cetrimonium chloride/methosulfate i (behentrimmonium chloride/methosulfate). Przeciętna odżywka do spłukiwania może zawierać do 5% tych związków (więcej nie dopuszcza kultowe rozporządzenie UE). Tak się ciekawie składa, że używa się ich nie tylko po to, żeby kondycjonować nasze włosy. Znacznie więcej (5-15%) znajdziemy w... płynie do płukania tkanin (pod hasłem ,,kationowe środki powierzchniowo czynne").

Tajna metoda rozplątywania to po prostu zamoczenie włosów (NIE dotykajcie tym SKÓRY*) w płynie albo rozprowadzenie go dłonią, delikatne rozplątanie kołtunka palcami i dokładne spłukanie. Potem proponuję pójście do drogerii po dużą ilość kosmetyków z silikonami (szczególnie szamponu), które ułatwią czesanie i sprawią, że nigdy więcej (a przynajmniej w najbliższym czasie) nie będziecie potrzebować powyższego triku.

Aha - uwaga! - trik jest do głowy, więc trzeba go też z głową stosować -  czyli zlewamy płynem sporadycznie, uważamy na skórę (to działanie drażniące powoduje, że nie mamy 15% kationowych środków w odżywkach) i nie traktujemy tego, że działa jako zachęty do częstszego niszczenia włosów.

*poza IV-rzędowymi solami amoniowymi, mają zestaw substancji konserwujących lub ich zawartość nieadekwatną dla skóry

Przyznam szczerze, że przypomniałam sobie o tym tricku ostatnio, po rozjaśnianiu sprayem, którego gorąco nie polecam. Całe szczęście końcówki podcięte, reszta włosów uratowana i jako tako żyje.
Zdjęcie włosowej kraksy: lewa - z lampą, prawa - bez. Po kilogramie siloksanów i oleju końcówki przeszły same siebie, jeśli chodzi o suchość, sztywność i puch.



4 komentarze:

  1. Obym nigdy nie musiała skorzystać z tego triku... :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Strzeż się tego złowieszczego sprayu ;) Gdyby na KWC były oceny ujemne, to bym się nie zawahała ;)
    Inną jest rzeczą, że i przez zdjęcia widzę Twoje ładne,zdrowe (wiec pewnie odporne) włosy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. o matko!
    Polecam spray do rozczesywania włosów z Wax Angieslki Pilomax. U nas działa więc i u Was też będzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uprzedzałam, że to rzecz dla desperatów - niemniej - żaden inny nie ma tej skuteczności - nawet włosy zanurzone w oleju nie rozczesują się tak lekko ;) Spray będę mieć w pamięci, ale pewnie nieprędko wypróbuję, bo mam swoje ulubione kosmetyki, które na co dzień dają radę.

      Usuń