Łagodny szampon, mycie włosów
łagodnym środkiem, łagodne detergenty, czy wreszcie dalej: szampon
do codziennego stosowania. Co kryje się pod tym pojęciem? Dlaczego
łagodne szampony powinny w teorii bardziej służyć włosom i
skórze? Postarajmy się to w miarę przystępnie wyjaśnić.
Łagodny, czyli bez SLESu (i innych
siarczanów) – czyżby?
To definicja, którą najczęściej
ujrzymy na włosowych (i nie tylko) blogach. Przekonanie o
szkodliwości siarczanów wzięło się zapewne stąd, że wieść
gminna niesie, jakoby były głównym składnikiem ,,chemii” do
prania i czyszczenia (które to przekonanie nie do końca podparte
jest stanem faktycznym: patrz np. TU).
Wady (lub raczej cechy, które w niektórych przypadkach będą wadami) produktów z dużą zawartością
SLESu (i inych siarczanów, które w składzie poznajemy po prostu po
trzyczłonowej nazwie z ,,sulfate” na końcu np.: Sodium Laureth Sulfate, Ammonium
Lauryl Sulfate Magnesium Coco Sulfate) są trzy.
Po pierwsze: powyższe (i nie tylko)
siarczany to silne detergenty. Mocno odtłuszczają powierzchnie, a
więc włosy i skórę również. Trochę szkoda, bo ich uroda i
komfort raczej zyskują na obecności cieniutkiej warstewki łoju.
Po drugie: roztwór siarczanów ma
zasadowe pH (zależny ozywiście od związku i stężenia; kilka wartości można
zobaczyć np. tutaj).
Ponieważ naturalny odczyn na powierzchni naszej skóry jest lekko
kwaśny, mycie roztworem o zasadowym pH ma raczej działanie
niekorzystne. Uważa się także, że pH ma wpływ rozchylanie łusek włosów. W rzeczywistości ten wpływ jest raczej niewielki (polecam zajrzeć TU) Poza tym, produkt, którego używamy, nie jest roztworem SLES czy innego
siarczanu w wodzie – zawiera sporo innych związków, w tym
modyfikatorów pH. Żeby nie być gołosłowna, zaprezentuję, co pokazuje prymiwny pomiar
pH w warunkach domowych:
Oto wskaźnik pH, którego używam w domu i jego skala (muszę docisnąć palcem,
bo buteleczka ma naprawdę małą średnicę) – z grubsza –
czerwono-pomarańczowo-żółte to pH kwasowe, lekka zieleń –
obojętne, chłodna zieleń i wszelkie niebieskości – zasadowe
Oto umieszczone na blacie duże próbki
produktów myjących przed testem. Od lewej: mydło o prostym
składzie, szampon 1 (CeCe), szampon 2 (Garnier), szampon 3 (Timotei)
– wszystkie z siarczanem w składzie, płyn do kąpieli z mydlnicą
(Fitomed), płyn do mycia naczyń. Test będzie polegać na tym, że
każdy rozrobię z małą ilością wody i dodam kroplę wskaźnika.
Oto próbki po teście. Nie jest on do
końca miarodajny, bo nikt nie używa aż tak stężonych produktów
myjących, widać jednak, co następuje – jak producent chce
zmodyfikować pH, to potrafi. Lekko zasadowe pH ma tylko mydło, szampony są kwasowe,płyn
do naczyń dopiero zbliża się do obojętnego.
I wreszcie, po trzecie:
Szampon z detergentem anionowym, także
mimo korekty pH, trochę te łuski włosa rozchyli. Dzieje się tak dlatego, że składnikiem
myjącym, który adsorbuje się (czyli zbiera się) na powierzchni włosa, jest sporych rozmiarów anion. Zmoczony włos ma leciutki ładunek ujemny. Łuski pokryte detergentem
anionowym odpychają się i rozchylają się mocniej, możemy więc
zmyć z włosów więcej łoju i wypłukać więcej składników polepszających wygląd, niż byśmy
chcieli.
*należy jednak brać pod uwagę, że
łuski włosa zawsze rozchylają się, kiedy je zmoczymy (KLIK)
Pierwszy i ostatni argument skłaniają
do szukania alternatywy – tj. szamponu myjącego łagodniej.
Alternatywa
Amfoteryczne i niejonowe detergenty
używane w kosmetykach nie usuwają warstwy tłuszczowej tak
bezwzględnie. Bardziej sprzyjają zatem suchej skórze głowy. Nie
rozchylają zmoczonych łusek włosa jeszcze bardziej. Dzięki tym
atutom mogą pozwolić szybciej dostrzec efekty pielęgnacji.
Najczęściej jako łagodne szampony,
przynajmniej w polskojęzycznej części sieci, określane są te,
które zawierają Cocamidopropyl Betaine lub rozmaite
alkilopoliglukozydy (Glucosides).
Alkilopoliglukozydy (np.
Coco-glucoside, lauryl-glucoside i decyl-glucoside), przynajmniej
według obecnego stanu wiedzy są bezpieczne, a ryzyko podrażnień,
które powodują – naprawdę niewielkie. Nie udało mi się
wprawdzie znaleźć tak obszernych danych, jak na temat SLES, ale już
arkusz bezpieczeństwa substancji (np. TU dla Decyl Glucoside)
pokazuje różnice – bo czymże jest ryzyko podrażnień oczu po
wlaniu do nich nierozcieńczonego detergentu? ;) Dodatkowo,
alkilopoliglukozydy można otrzymać używając w znacznej mierze
odnawialnych surowców i łatwo ulegają biodegradacji. Naprawdę
ciekawe związki, więcej możecie poczytać np. w TEJ pokaźnej
cegle.
Potencjalna wada? Przynajmniej ja nie umiem po szamponie z tymi
związkami rozczesać włosów ;)
Trochę gorzej jest z Cocamidopropyl
Betaine (amfoteryczny środek powierzchniowo czynny, w składach
kosmetyków także m.in. pod nazwą: Lauramidopropyl Betaine,
[3-(Dodecanoylamino)propyl](dimethyl)ammonio}acetate,
2-[(3-Dodecanamidopropyl)dimethylaminio]acetate). Opisywany
najczęściej jako bezpieczny, łagodny środek – i istotnie, nie
ma negatywnego działania ogólnego, ALE też ma niechlubne papiery
(np. tytuł alergenu roku 2004 (tylko popatrzcie na TO towarzystwo w
latach kolejnych, brrr) i dość sceptyczny raport HERA)).
Alergicy i osoby ze skórą skłonną do podrażnień mogą sobie
wziąć do serca, że reakcje na Cocamidopropyl Betaine zdarzają się
często i warto ,,przeskanować” w jego poszukiwaniu tył etykietki
szamponu z napisem ,,eco”/,,mild”/,,hypo-allergenic”. W każdym
razie wiele historii wypadających włosów i pojawiających się
łupieży spowodowane jest niewielkim przepływem informacji o
drażniąco-uczulającym działaniu tego składnika i jego nadmiernie
dobrym ,,PR”.
Czy ,,łagodny” detergent to rzecz
względna?
Niestety, powiem to wprost – TAK. To
jest rzecz względna. Nie wszystkie składniki tolerujemy tak samo.
Produkt może być łagodny dla skóry i mało łagodny dla włosów,
może być też łagodny dla włosów i niezbyt łagodny dla skóry.
Obserwujmy siebie :)
Czy łagodny detergent oznacza
łagodny produkt?
Kosmetyki z
amfoterycznymi i niejonowymi detergentami nie wymagają rozbudowanej
korekty pH, dzięki czemu skład kosmetyku może być krótszy i
przyjaźniejszy dla skóry (może to doskonałe słowo, bo
niekoniecznie musi). ZAWSZE możemy znaleźć w składzie konserwant lub wyciąg ziołowy, na który reagujemy źle.
Co zrobić, jeśli żaden ,,łagodny
szampon” do mnie nie pasuje?
Łagodne zmywadło
różni się od silnego, oprócz rodzaju środków czynnych, też ich
stężeniem. Z grubsza każdy z nas to rozumie – wszak, biorąc pod
uwagę ,,siłę rażenia”, piwo nie jest tym samym co spirytus ;)
Pozostaje więc
zawsze najprostsza opcja: rozcieńczyć. Może być woda, a może coś
jeszcze pożyteczniejszego – sok aloesowy, mleko, kisiel z siemienia lnianego czy cokolwiek, co włosy i skóra lubią
najbardziej :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz