Pozwolę sobie mniej skupić się na
tym, co napisali inni i co w kosmetycznej blogosferze siedzi od
dawien dawna.
Są hydrofobowe, i niezbyt lotne,
tworzą więc na skórze warstewkę chroniącą przez utratą
wilgoci. Zresztą, nie tylko na skórze – hydrofobowość i
zdolność tworzenia warstw sprawia, że nie gardzi się nimi w
chemii budowlanej (farby) i wszelakim przemyśle (smary i środki
czasowej ochrony przed korozją).
To, co najczęściej widzimy w
kosmetykach to alkilosiloksany. Wzór owych substancji, to coś w ten
deseń (na obrazku dimethicone):
źródło obrazka: Wikipedia
Wzór jest bardzo ważny. Widzicie
znaczące ,,n”? Oznacza, że ten fragment w nawiasie powtarza się
pewną ilość razy. Dostępny w handlu dimethicone jest w pewien
sposób scharakteryzowany – średnią wartością ,,n”, albo tym,
ile % produktu stanowi związek o konkretnym, opisanym cyferką ,,n”.
Może być też opisany przez lepkość produktu – bo lepkość
jest z ''n” dość mocno związana.
Odejdźmy na chwilę od rozważań, co
jest dobre w kosmetykach, a co nie. Zapomnijmy też o tym, że
związki krzemoorganiczne zawarte w kosmetykach nie są wyciśnięte
ze świeżej pomarańczy tylko otrzymane w wyniku katalizowanej
reakcji chemicznej. Jakie właściwości mają alkilosiloksany i czy
ich wykorzystanie w kosmetyku jest warte świeczki?
Rozłóżmy pewne kontrowersje na
czynniki pierwsze
Na początek dwie,
bo głównie tego typu opinie wiszą i straszą.
-ale to jest blokada utrudniająca
skórze oddychanie!
,,Oddychanie skóry” to chętnie
stosowany skrót myślowy. Oddzielmy go od oddychania sensu stricte.
Wymiana gazowa zewnętrzna u człowieka, czyli życiodajne oddychanie
powietrzem, ma miejsce w płucach. Kropka.
Nikt jednak nie odmawia skórze jej
wielkiego znaczenia. Termin 'oddychanie skóry” jest o tyle ważny,
że zakłada, nie wchodząc w nadmierne szczegóły, regulację
temperatury przez wydzielanie potu i pewnych substancji z tymże
potem właśnie. Skóra przyjmuje także różne substancje, w tym
wiele szkodliwych dla zdrowia.
Nakładając na skórę emolienty
zawsze zmieniamy nieco jej funkcjonowanie w porównaniu do stanu po
umyciu wodą i nie aplikowaniu niczego. Czasem jest to zmian dająca
duży komfort – zapobiegająca wysuszeniu, czyli odparowaniu wody z
naskórka. Cienka, 'kosmetykowa' ilość emolientu nie zakłóca w
znaczącym (a i zauważalnym) stopniu termoregulacji. Za to jeśli
chodzi o 'szczelność bariery' alkilosiloksanowej w porównaniu z
barierą oleju lnianego, sprawa po miesiącu
przedstawia się tak (wprawdzie na
'prawdziwym' naskórku zachowa się to wszystko nieco inaczej, ale
ogólnie pewne sprawy i na tym prostym teście da się zauważyć.):
lewa – olej wrzucony na 1ml wody,
prawa – pozostałości cyklopentasiloksanu na 1 ml wody
wynikałoby, że warstewką bardziej
blokującą jest zimnotłoczony olej lniany. Po prawej stronie nie
pozostało śladów wody, jedynie warstewka pozostawiona przez
cyklopentasiloksan. Wprawdzie na 'prawdziwym' naskórku zachowa się
to wszystko nieco inaczej, ale ogólnie pewne sprawy i na tym prostym
teście da się zauważyć. Pamiętajmy, to ani plus ani minus tylko
cecha.
-ale to zmywa się dużo trudniej niż
oleje!
To prawda. Te 'odparowujące' parują niestety dość wolno, a również tworzą warstwy, które ciężko zmyć.
Alkilosiloksany są chemicznie bardzo bierne, co bywa atutem, ale nie
jeśli chodzi o łatwe zmycie. Są hydrofobowe, często oleofobowe,
ogółem z obecnymi środkami myjącymi mniej 'współpracujące' niż
oleje, szczególnie, że tworzą powłoczkę o większej odporności mechanicznej na starcie. Postarajmy się jednak również
potraktować to jako cechę, nie minus.
Zatem co, droga na skróty do nieskazitelnej
cery i cudownych włosów?
Słyszę to sporo razy, ale... serio,
serio?
Bo tu akurat właściwości silikonów
często wskazywałyby na coś przeciwnego.
Nieszczęsna lepkość. Bardzo związana
z ilością powtarzających się fragmentów (sprawa ,,n” we
wzorze”) - potrafi strasznie utrudnić aplikację. Dimethicone
potrafi być zarówno przyjemnym 'olejkiem' jak i wnerwiającym
'tępym' smarem i 'gumowatym' ciałem półstałym. Dzięki tej niezbyt fantastycznej właściwości, jaką jest duża lepkość, potrafi
też, o czym czasem chcielibyśmy zapomnieć, utrudnić rozczesanie
włosów i potęgować na dłuższą metę ich plątanie. Ręka w
górę, kto w swoim życiu kupił 'uniwersalne' serum silikonowe do włosów, bo
'to tylko silikon' i doświadczył brutalnego rozczarowania stanem
końcówek?
Totalnie inny charakter warstewki. Po
pierwsze – po zastosowaniu, rozprowadzeniu i przyschnięciu w
dotyku jak cienka gumowata powłoczka. Jednocześnie, powłoczka,
która trochę zachowuje swój kształt, a jednak jest przy tym dość
podatna na jego zmiany pod wpływem otoczenia. Nazywa się to
lepkosprężystość i pozwala np. wypełnić zmarszczki i
przytuszować pory skóry, jednocześnie ,,pracując” razem z
twarzą (lub włosami)
Powłoczka jest jednak naprawdę
hardcore'owo nieskłonna do reakcji chemicznych i modyfikacji
powierzchniowych. Dimethicone, zwany chętniej w języku chemików
PDMSem, modyfikowany bywa m.in. za pomocą laserów, jonów i
rodników obecnych w plazmie czy promieniami UV z dodatkiem ozonu.
Robi się złowrogo, jeśli chodzi o zmycie. I jest złowrogo, bo
większość osób silikony przy częstszym użyciu zapychają i
problem ustępuje, kiedy nie ma ich na cerze dobrych kilka dni.
Co jest za to ciekawe - silikony nie
wykazują wcale aż tak znowu wielkiego powinowactwa do naszej skóry
i włosów – czynnie znajomość tego faktu poznali śmiałkowie,
którzy odkryli cyklopentasiloksan w swoim kremie do twarzy i
doświadczyli rolowania się pod palcami. Lub niekompatybilności
bazy z podkładem. I to jest właśnie to, co pomaga 'ściągnąć'
alkilosiloksany z twarzy i włosów – łój w dużej mierze składa
się z tłuszczy – tymczasem silikony są mniej lub bardziej
oleofobowe*.
Oleofobowość widać fajnie na tym
zdjęciu:
żółte wszechobecne to olej rzepakowy, cyklopentasiloksan to bąbelek
na dole po prawej, słoiczek jest ze szkła. W dużym uproszeczeniu szkło
jest hydrofilowe. Silikon, nie będący ni hydrofilowy ni oleofilowy,
zwinął się w kuleczkę, żeby mieć jak najmniejszą powierzchnię
styku z nimi dwoma :)
(Zbyt) osobiste podejście?
Moda na
personalizację fajna jest i zawsze będę jej kibicować (tutaj
również). Jeśli przyda się kosmetyk:
-tuszujący brak
powalającej gładkości tu i ówdzie
-wodoodporny
-nie rozpływający
się
- z opcją pewnej
ochrony mechanicznej
dlaczego by nie?
Ja
tam silikonów używam. Piszę tego posta ze śladami zbrodni, tfu!,
silikonów na rękach. Szczególnie często potrzebuję kremu
do rak z silikonem – musi szybko zastygnąć i zostawić ręce
suche, nieplamiące, nielepkie, nieśliskie (mam też drugi, bez
silikonów i najeżony olejkami, na noc i na chwile bezruchu).
Nieszczególnie ubolewam też, jeśli
alkilosiloksan jest w odżywce do włosów i raz na tydzień serwuję
– bo ich potrzebom i dobremu wyglądowi bardzo to odpowiada.
Sezonowo, szukam emulsji z filtrem i
samoopalaczy zawierających ten składnik. Szczególnie w
samoopalaczach bardzo, bardzo polecam. Stopień upierniczenia ciuchów
i nierównego rozprowadzania maleje aż miło.
Unikam w kremach do twarzy. Staram się
nie mieć ciężkiej ręki do serum do włosów.
Z bazą pod makijaż zdarza się
poszaleć, ale mam ją na twarzy średnio raz na rok.
Jak jest u Was?
Przygotowując, czytałam i zerkałam na między innymi TO, TO, TO i TO - gdyby ktoś chciał zerknąć i poczytać więcej